Już myślałam, że rumień zakaźny mamy za sobą. Z całej rodziny nie chorowała jeszcze tylko starsza córka. Do dziś. Właśnie zobaczyłam dziwnie znajome czerwone plamki na całym ciałku Uleńki. Znowu targowaliśmy się z Jackiem, które z nas bierze urlop albo zwolnienie, żeby zostać z chorym dzieckiem. Być może babcia nas poratuje i któregoś dnia zostanie z Ulą...
Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło ;-) podgonimy koralikowe projekty i nieco zaniedbany w maju blog, a na rumień choruje się tylko raz w życiu, więc będzie "z głowy".
A to zawieszka-medalion na bazie tutorialu Jeny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz